Jednym z pierwszych osadników wojskowych w Ustroniu Morskim był mój stryj w drugim pokoleniu (brat mojego dziadka) Jan Wesołowski. Był on żołnierzem kampanii wrześniowej i dostał się do niewoli niemieckiej. Całą wojnę przeżył jako jeniec wojenny w oflagu, a potem jako przymusowy robotnik rolny u niemieckiego bauera. Z tego okresu prezentuję dwie historyczne fotografie. Pierwsza jest w fatalnej kondycji, ale myślę, że ze względu na wartość historyczną godna prezentacji. Stan tego zdjęcia jest pewnie wynikiem tego, że stryj nosił je od 1940 roku przy sobie. Wykonane było w oflagu Prenzlau IIA, blok 12.A w lipcu 1940 roku. Stryj miał numer jeńca - 6693. Na rewersie tej fotografii wpisali się koledzy ze wspólnej niewoli. Na tej fotografii stryj stoi pierwszy z prawej.


Druga fotografia pochodzi z pierwszych dni po zakończeniu wojny i przedstawia stryja z grupą kolegów w rodzinnej miejscowości. Stryj stoi pierwszy po lewej.

Stryj (podobnie jak jego brat a mój dziadek, Bronisław) przybył po wojnie do Ustronia. Zamieszkał i gospodarzył przez wiele lat na terenie dawnej
Łodzianki. Był pierwszym kowalem w miejscowości, a potem trudnił się ślusarstwem w zakładzie przy ul. Rolnej. Obaj bracia przywędrowali z Wielkopola w gm. Urszulin (lubelskie) gdzie ich bratanek był przez wiele lat wójtem gminy. Ściągnięty przez nich najmłodszy brat Bogusław osiadł na poniemieckiej gospodarce pod Połczynem Zdrój. Wszyscy już nie żyją

Historia życia mojego stryja została spisana w książce
Jest takie miejsce na ziemi i warto ją przeczytać nie dlatego, że dotyczy członka mojej rodziny, a dlatego, że szczegółowo opisuje dramatyczne losy wojenne, niewolę, upadek hitlerowskich Niemiec, powrót do Polski przez zrujnowaną Warszawę i czasy powojenne.
PS. Gdy byłem jeszcze dzieckiem, to stryj lubił opowiadać mi stare dzieje. Pamiętam do dziś jedną z takich opowieści. Stryj mówił o różnicy prowadzenia walki przez wojska amerykańskie i radzieckie. Otóż gdy jakiś oddział niemiecki bronił się w zagajniku czy miasteczku, to Amerykanie sprowadzali radiotelefonem samoloty. Po nalocie ich piechota w zasadzie już tylko brała do niewoli niedobitków. Rosyjska piechota szła do boju tyralierą i często tylko pierwszy szereg miał karabiny. Drugi szereg brał broń od tych, co polegli. Od taka mała różnica. Ocenę pozostawiam czytelnikom. Druga sprawa, to fakt, że wszyscy woleli dostać się do niemieckiego oflagu niż sowieckiego łagru. W oflagu mój stryj uczęszczał nawet do szkoły średniej, a bauerów u których pracował na gospodarce wspomina jako ludzi nawet ciepło. Byli po prostu dobrzy, chociaż praca była ciężka.
Zachęcam wszystkich mieszkańców do dostarczania materiałów o swoich przodkach! Myślę, że zasłużyli oni na przypomnienie.