Co trzeba zrobić, aby udowodnić, że nie jest się wielbłądem?
Trzeba sztachetą rozwalić adwersarzowi nos! Inaczej się w tym kraju nie da.Polska, to taki dziwny kraj, w którym jeśli nie plujesz jadem, nie rzucasz się do gardła, nie szczerzysz kłów, to szybko wezmą cię za wazeliniarza, za spolegliwego, za osobę bez własnych poglądów.
Jak zatem udowodnić przysłowiowemu Rysiowi, Grzesiowi czy Czesiowi, że posiadasz silny kręgosłup a twoje przekonania i zasady są mocno sprecyzowane oraz niezmienne? Nie ma wyjścia – trzeba prezydentowi, premierowi czy wójtowi rozwalić łeb cegłówką! Tylko wtedy będziesz dla gawiedzi bohaterem.
Tylko czy wszyscy muszą godzić się na dyktat motłochu?
Niekoniecznie. Nie muszę wszystkim udowadniać, że nie jestem wielbłądem ani niczyim pijarowcem.
Inteligentny czytelnik już dawno o tym wie, a na takim mi przede wszystkim zależy.
Mam ten komfort, że nie zabiegam o stanowiska, przywileje czy inne korzyści. Jestem niezależny finansowo, bez presji materialnej i nie tkwię w żadnym lokalnym układzie. Każdy, komu leży na serduchu dobro tej naszej małej ojczyzny jest dla mnie bratem. Natomiast zwalczam nie ludzi, a mechanizmy, układy czy nadużycia. Jak to najlepiej mogę robić? Poprzez pełną, rzetelną informację. Tylko wtedy ludzie nieuczciwi życiowo, zaplątani w układy i układziki dziwnych zależności będą zmuszeni zweryfikować swoją postawę lub przemykać przez wieś opłotkami.